Piramida na chwiejnych nóżkach?

przez Marek Wyrzychowski

Zdaniem niektórych osób piramida finansowa i system argentyński w jednym. I w dodatku ponad prawem, bo żadnego paragrafu się nie ima, a jak się okazuje – ledwo dyszy. „Już blisko 2 biliony zł odłożyliśmy w ZUS na emerytury. Ale ZUS tych pieniędzy nie ma.”

źródło: www.flickr.com
źródło: www.flickr.com

Takie informacje opublikowała „Gazeta Wyborcza”. Podobno na emerytury odłożyliśmy w ZUS już blisko 2 biliony złotych. Tylko problem w tym, że ZUS tych pieniędzy nie ma. „Żeby wypłacać świadczenia, zapożycza się. I zadłuży się bardziej, chyba że przybędzie nam dzieci. ZUS nie może odłożyć w banku ani złotówki. Wszystko już wydał. Bo to, co dostaje ze składek pracujących Polaków, zaraz wypłaca na emerytury i renty. I rok w rok jest na minusie. W 2010 r. ze składek zbierze 91 mld zł – a jego wydatki wyniosą ponad 160 mld zł. Dlatego musi brać dotację z budżetu i pożyczać w bankach.” – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.

Co radzi „Gazeta”? Otóż powinniśmy zmienić tryb życia, a przynajmniej nasze przyzwyczajenia prokreacyjno-rozrodcze i pod tym względem zamienić się w króliki tudzież norki. „Więcej dzieci. Większa dzietność to racja stanu. Im więcej rodzi się dzieci, które w przyszłości wejdą na rynek pracy, tym więcej będzie na wypłatę świadczeń.” – pisze dziennikarz „Gazety”.

Ciekawe badania na temat polskiego systemu emerytalnego poczynił nie dawno portal Money.pl. Spowodował je zbliżający się finał prac nad zmianami w systemie. Portal donosi: „I choć premier wiele razy zapewniał, że rząd zrobi wszystko, by przyszli emeryci nie stracili , to z szacunków Money.pl wynika, że kompromisowe rozwiązanie – na które podobno zgodzili się ministrowie: Boni, Rostowski i Fedak –spowoduje, że osoby, które dzisiaj zaczynają pracę, dostaną emerytury o 6-7 procent niższe od tych, na które mogłyby liczyć, gdyby świadczenie było wyliczane na obecnych zasadach. Rząd chce, by składki, które odprowadzamy do Otwartych Funduszy Emerytalnych zostały zmniejszone z obecnych 7,3 do 5 procent pensji. Różnica, czyli 2,3 procent powiększy część składki, która trafia do ZUS.”

„To pierwszy krok do tego, by kompletnie rozmontować system emerytalny” – powiedział dziennikarzom portalu prof. Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP. „Jeżeli taka zmiana wejdzie w życie, będzie miała znaczący wpływ na obniżenie wartości naszych przyszłych emerytur.” – podkreślił ekonomista.

Portal Money.pl policzył, jaki wpływ na nasze emerytury może mieć zmniejszenie składki przekazywanej do OFE z 7,3 do 5%. Założono, że 25-letnia osoba, która zaczęła w tym roku pracę, zarabia średnią krajową, czyli 3 197 złotych brutto, a jej wynagrodzenie będzie rosło w tempie 2,5% rocznie. Kobieta zakończy karierę w wieku 60 lat, a mężczyzna 65 lat. Okazało się, że po zmianie zasad przekazywania składek do OFE miesięczne emerytury będą niższe od 148 złotych w przypadku kobiety i do 342 złotych w przypadku mężczyzny.

W przyszłej emeryturze znacznemu powiększeniu ulegnie udział części przekazywanej przez ZUS. Bo o ile przy obecnych zasadach zajmowałaby ona 48% całości świadczenia, to już po zmianach sięgnie 62%. A co z tym zrobi ZUS, który jest ciągle pusty? „To bardzo duży błąd. Bo zamiast dać OFE większe możliwości inwestowania i powiększania naszych emerytur, rząd praktycznie neguje całą reformę emerytalną. Nie zdziwiłbym się, gdyby za kilka lat poszła za tym całkowita likwidacja OFE” – uważa prof. Rybiński.

Nowe zasady proponowane przez rząd uderzą też w potencjalnych spadkobierców osób, które odkładały pieniądze w OFE, ale nie dożyły wieku emerytalnego. Środki gromadzone w funduszu emerytalnym podlegają bowiem dziedziczeniu, a w ZUS już nie. Gdyby więc kobieta lub mężczyzna z przykładu Money.pl zmarli tuż przed przejściem na emeryturę ich krewni dostaliby o 94 lub 125 tysięcy złotych mniej niż przy obecnym poziomie składki.

Z nieco innej perspektywy przyjrzał się również temu zagadnieniu redaktor Maciejewski na swoim blogu: www.biznesfan.pl.

Mogą Cię również zainteresować