Co (kto) jest wrogiem śmiertelnym każdego biznesu?

przez Wojciech Zacharek

To ja we własnej osobie najbardziej zagrażam mojemu własnemu biznesowi. Nie ma tu znaczenia czy aktualnie jestem właścicielem firmy, czy tylko w niej pracuję. Czy potrafię pogodzić w pracy własny, wrodzony egoizm z pracą zespołową? Jaką wybrać strategię, aby z sukcesem realizować cele biznesowe?

źródło: www.sxc.hu
źródło: www.sxc.hu

Sterty książek pełne są kolejnych, zawsze „fundamentalnych” odkryć, które już następnego dnia okazują się być ledwie półprawdami, niewiele wartymi mentalnymi modami. Odkryć, które ogłaszane są jako przyczyny wszechrzeczy (przynajmniej w biznesie) i już nazajutrz okazują się być ledwie pomniejszymi skutkami tych rzeczywistych praprzyczyn, uparcie kryjących się pod powierzchnią widzialnych zjawisk.

Błąd bynajmniej nie leży w nieumiejętnym poszukiwaniu, lecz w zupełnym niezrozumieniu, gdzie należy ich szukać. Otóż śmiertelnym wrogiem jestem… ja sam. To ja we własnej osobie najbardziej zagrażam mojemu własnemu biznesowi. Nie ma tu znaczenia czy aktualnie jestem właścicielem firmy, czy tylko w niej pracuję. Zagrożenie jest dokładnie to samo. Zanim wzruszysz ramionami – wszak taka odpowiedź na tytułowe pytanie nie jest niczym odkrywczym – spróbuj odpowiedzieć na kilka pytań szczegółowych:

1. Dlaczego ja sam mam być dla siebie tym zagrożeniem?

2. Jaki mechanizm za to odpowiada?

3. Czy mam na ten mechanizm jakikolwiek wpływ?

Zapewne znani Ci są rzekomo prawdziwi „winowajcy” tego stanu rzeczy. Za Twoje porażki ma odpowiadać: temperament, geny, wychowanie, styl komunikacji, styl kierowania, styl rozwiązywania problemów, preferowany sposób osiągania celów, poziom ekstrawersji, styl przywództwa itp. Możesz odetchnąć z ulgą. To nadal tylko odpryski prawdziwych przyczyn.

Pierwotna przyczyna jest nam doskonale znana, choć intensywnie udajemy, że albo jej nie ma (wersja silna) albo została ona przez nas ujarzmiona (wersja słabsza). Łatwiej nam funkcjonować na poziomie kulturowych złudzeń. Prawdziwą przyczyną jest nasz, nieodstępujący nas ani o krok przez całe nasze życie, egoizm – królestwo chciwości i zachłanności. Jeśli wierzyć zwolennikom ewolucji, dawno, dawno temu, tylko dzięki niemu nasi przodkowie mogli przeżyć.

Pozwalał on bowiem na realizację prostego programu:

1. Najpierw zrób wszystko, by przeżyć.

2. Następnie zdobądź tak dużo zasobów, jak to tylko możliwe i zadbaj o ich ciągłe zdobywanie tak długo, jak to tylko możliwe.

3. Jeśli udało Ci się pierwsze i drugie – zadbaj o swoją względną nieśmiertelność – potomstwo.

Natomiast wcale nie tak dawno (mierząc czas w odniesieniu do historii naszego gatunku) odkryliśmy, że działanie grupowe (zespołowe) pod pewnymi warunkami pozwalało przeżyć jednocześnie większej ilości naszych przodków, niż gdyby każdy z nich działał osobno, kierując się jedynie regułą egoizmu. W ten sposób, trochę upraszczając (zapewniam, że tylko trochę), powstała nasza kultura – królestwo racjonalności (rozumu) i powinności (etyki).

Problem w tym, że bardzo daleko nam do pogodzenia tych dwóch, na pierwszy rzut oka nieprzystających względem siebie, strategii przetrwania. Najnowsza historia pokazuje, że całe społeczeństwa nie mają problemu z akceptacją prymatu jednostkowego egoizmu, co często kończy się dla nich źle. Wystarczy uzmysłowić sobie naczelną zasadę współczesnego świata finansów i przyzwolenie na stosowanie taktyk spekulacyjnych.

I tak oto dochodzimy do głównego dylematu, przed którym zostajesz postawiony absolutnie niezależnie od tego, czy masz na to ochotę, czy nie. W każdej firmie (zaryzykuję stwierdzenie, że nie istnieje taki twór biznesowy na świecie, który byłby od tego wolny) dochodzi do konfrontacji obu powyższych strategii przetrwania:

1. Jednostkowego egoizmu.

2. Jednej z form działania grupowego obliczonego na współpracę i osiąganie efektu synergii – weźmy aktualnie najdoskonalszą znaną nam formę – zasadę „win – win”.

Do wyboru masz 4 możliwości:


A – syndrom oblężonej twierdzy: tu każdy dba tyko o siebie. Ne wiadomo czy interes menedżera i firmy mają ze sobą cokolwiek wspólnego, bo nikt nawet nie zadał sobie trudu, by to sprawdzić. To absolutne królestwo egoizmu. Zwykle kończy się to bardzo gwałtownym unicestwieniem firmy albo – paradoksalnie – jej względną trwałością (skoro i tak wszędzie jest tak samo, to nie ma powodu, by doprowadzać do rozpadu tego, co już mam).

B – syndrom misjonarza: tu pojedynczy menedżer, wyznawca działania grupowego, próbuje „nawrócić” całą resztę (firmę wraz z jej właścicielem) na właściwą drogę. Tu niepodzielnie włada prastara pogańska kultura egoizmu co rusz niepokojona przybyciem kolejnego neofity. Zwykle kończy się to fatalnie dla misjonarza – jest on po prostu unicestwiany.

C – syndrom patriarchy: tu oświecony mędrzec (właściciel firmy, szef) stara się pomóc swoim podwładnym dostąpić objawienia; ujrzeć ograniczenia egoizmu i przejść na dobrą stronę mocy (działania grupowego). Przedstawiciel zaawansowanej cywilizacji próbuje ulżyć swoim mniej rozwiniętym braciom w wysiłku budowania ich własnej kultury. Zwykle kończy się to unicestwieniem firmy i zgorzknieniem jej właściciela.

D – syndrom pragnienia harmonii: tu ideał jest bliski realizacji. Dojrzały menedżer uzgodnił swoje potrzeby i swoje cele z dojrzałą firmą. Zwykle kończy się to długoletnim okresem efektywnego funkcjonowania lub unicestwieniem firmy na rynku, na którym inne podmioty wyznają wyłącznie regułę egoizmu.

Dopiero teraz widać, że układ jest trójkowy, a nie tylko dwójkowy: ja – (mała grupa) firma – (duża grupa) społeczeństwo.

Jednak mamy to szczęście, że posiadamy już narzędzia, które:

1. Mogą pomóc lepiej funkcjonować (dużej grupie) społeczeństwu – to psychologia społeczna.

2. Mogą pomóc lepiej funkcjonować (małej grupie) firmie – to psychologia biznesu, która przede wszystkim jest uszczegółowieniem tej pierwszej.

Na koniec dobra wiadomość. W dylemacie, jak nie podstawić nogi sobie samemu, nie jesteś sam. Pod warunkiem jednak, że nie dasz się zwieść ani jednej skrajności (egoizm) ani drugiej (tylko grupa). W tym właśnie może Ci pomóc psychologia biznesu.

Autor tekstu z firmy Hominem quero jest psychologiem, trenerem, doradcą. Od 10 lat bierze aktywny udział w doradzaniu i zarządzaniu strukturami sprzedażowymi w wielu branżach: m.in. odzieżowej, bankowej, dóbr ekskluzywnych, medycznej. Współzałożyciel firmy z zakresu psychologii biznesu Zacharek – psychologia biznesu, specjalizującej się w doradztwie oraz przygotowaniu i przeprowadzaniu wykładów, warsztatów, seminariów i szkoleń z zakresu psychologii biznesu. Równolegle zajmuje się działalnością wydawniczą w Zacharek Dom Wydawniczy. W psychologii biznesu interesuje się zwłaszcza takimi zagadnieniami jak: czynniki krytyczne w zarządzaniu zespołami projektowymi, zarządzanie kryzysem w organizacji, zarządzanie zmianą/transformacją w organizacji, nowoczesne przywództwo organizacji, zmiany postaw pracowniczych, badanie i zmiana postaw oraz preferencji konsumenckich, psychologiczny wizerunek marek handlowych, skuteczność technik wpływu społecznego w sprzedaży, techniki twórczego rozwiązywania problemów. Prywatnie zapalony kolarz szosowy, wielbiciel rocka gotyckiego i kina azjatyckiego.

Mogą Cię również zainteresować