MLM – w realu czy przez internet?

przez Maciej Maciejewski

Dużo ostatnio publikowaliśmy tekstów o tym, jak wspaniałe są nowe media i co dzięki nim można zrobić w każdym biznesie. Daliśmy mnóstwo szkoleń i konkretnych wskazówek, jak to robić. Jednak nie wszyscy są zdania, że budowanie marketingu sieciowego tylko w matrixie to rozwiązanie najlepsze.

źródło: www.sxc.hu
źródło: www.sxc.hu

Od ok. dwóch lat z wielką radością i ekscytacją obserwuję, jak właśnie w tym temacie cały sektor DS/MLM podzielony na dwa obozy, rozlokowane i pochowane w okopach po przeciwległych liniach frontu, obrzuca się granatami, z których we wszystkie strony rozbryzgują się „ARGUMENTY” i „KONTRARGUMENTY”. A potem, kiedy się ściemni, wysyła na siebie grupy zwiadowcze pt.: „STARE WYGI” i „MŁODE WILKI”, a niekiedy nawet… do jednej z grup próbuje przedostać się skrzętnie jakiś „CICHOCIEMNY”, aby w ferworze walki podejrzeć konkretne wyniki. A no właśnie Kochani. Wyniki.

To one według mnie decydują o tym czy: lepiej robić MLM po staremu lub po nowemu? Prawda jest taka Moi Drodzy, że jednak to „STARE WYGI” i „WYJADACZE” marketingu sieciowego z realu zarabiają prawdziwe pieniądze i pokazują mi prawdziwe czeki, a „MŁODE WILKI” o pieniądzach jedynie piszą w nowych mediach.

źródło: www.sxc.hu
źródło: www.sxc.hu

Więc nie wychodząc z ogródka, moja rada jest krótka – dopóki Ci, którzy niczym znany rzecznik prasowy rządu za komuny dnia każdego 1 maja w swoich publikacjach prawić będą piękne teorie i morały o wyższości matrixa nad realem, nie zaczną zamieniać publicystyki na prawdziwy cash, dopóty każdy „STARY WYGA” MLM będzie się z nich śmiał pomykając z wolna do bankomatu. Dopóki w sieci będą się pojawiały idiotyczne hasła typu: 11 moich ludzi zrobiło więcej w 9 dni niż 14 osób Adriana w dwa tygodnie” dopóty „STARE WYGI” Miodek i Bralczyk będą się zastanawiały, o co w ogóle do cholery chodzi tym blogerom! Dopóki menedżerowie internauci nie udowodnią, że zarabiają tyle samo albo i więcej, dopóty nowe media będą tylko świetnym narzędziem do budowania network marketingu. Takim jak telefon, samochód, laptop… Jednym z tych, które służą do pozyskania kontaktu i doprowadzenia rozmowy sprzedażowej face to face. Czyli… w realu : )

A póki co, najlepiej uczyć się od tych, co śmieją się w drodze do bankomatu. Bo to był jedynie wstęp, do którego zainspirowała mnie lektura świeżego wpisu na świeżym blogu Piotra Zarzyckiego. Bardzo polecam przeczytać każdemu (początkującym, starym, młodym, tradycjonalistom, konserwatystom, nonkonformistom, nihilistom, proktofantazmistom i ortodoksyjnym internautom) od deski do deski. A później wystarczy tylko zastanowić się nad swoją obecną sytuacją w swoim MLM. Oto tekst Piotra: „MLM a internet”.

Mogą Cię również zainteresować